środa, 3 marca 2010
4P - Zły/Dobry Chłopak
Ostatnio do moich rąk trafił najnowszy krążek 4P - rapera z Koszalina, być może nie znanemu szerszej publice (a nie wiedzą co tracą). I właśnie ten krążek będzie przeze mnie dzisiaj opisywany.
Swoją premierę płyta miała 27 lutego tego roku. Prędzej zapowiadana była singlami (między innymi tytułowy "Zły/Dobry Chłopak").
Jeśli chodzi o okładkę nie jest to słaba praca, jednak nie ma tego czegoś. Jednak przeciętnego słuchacza mało okładka interesuje, więc nie warto oceniać tego krążka po samej okładce.
Bity na płytę wykonali: 101 Decybeli, Zielich, Mixer, Donatan, Szops, Majki Kaszpir KSP, MikeOne, Wujot oraz Buła i muszę powiedzieć, że jest to mocny punkt płyty. Co po za tym? 4P zaserwował nam teksty pełne przemyśleń i refleksji. Bardzo dojrzałe, pouczające wersy mogą się na pewno podobać. Osobiście moim faworytem jest kawałek "Zły/Dobry Chłopak", który mnie wgniótł w fotel refrenem:
Zły, dobry chłopak! Słyszysz? Masz to 2 w jednym
Zależy jak na to spojrzysz, Bóg wydaje werdykt
Bez przerwy, ziemia się kręci w trakcie gry
Szatan kusi, bo musi kusić. Gdzie jesteś ty?
Dla kogo jest ta płyta? W moim odczuciu dla każdego. Każdy znajdzie coś dla siebie, jednak można uznać to za spowiedź samego 4P, który zresztą zapowiadał, że będzie to 14 stacji z jego życia. Przekazane zresztą świetnie.
Wiem, może za bardzo zachwalam tą płytę, może i są lepsze, ale jak na mój gust, który bywa czasem wybredny to ta płyta mnie zaskoczyła i to bardzo pozytywnie. CO za tym idzie? Polecam ją każdemu, ale to każdemu, bo 4P to raper niezbyt znany, ale nie znaczy słaby. To bardzo dobry raper, o dobrej nawijce, która zresztą bardzo dobrze buduje klimat płyty. Jestem z płyty zadowolony, nie żałuję żadnej złotówki i polecam ją również i wam kupić jeśli tego jeszcze nie zrobiliście.
01. 14 Stacji (Produkcja: 101 Decybeli)
02. Zły / Dobry Chłopak (Produkcja: Zielich)
03. Co tu się ciśnie (Produkcja: Mixer)
04. Świat się zmienia (Produkcja: Donatan)
05. Czy pamiętasz (Produkcja: 101 Decybeli)
06. Nie ryzykujesz nie pijesz szampana (Produkcja: Donatan)
07. Nie ma rzeczy niemożliwych (Gościnnie: Sobota, Produkcja: Szops)
08. Trzymaj dystans (Gościnnie: Tony Jazzu, Produkcja: Majki Kaszpir KSP)
09. Pieniądze to nie wszystko (Gościnnie: Wonz, Produkcja: 101 Decybeli)
10. Widzę miasto (Produkcja: MicOne)
11. Klucz do bram nieba (Produkcja: MicOne)
12. Trochę pokory (Produkcja: Wujot)
13. Propozycja (Produkcja: Bula)
14. A kiedy światło zgaśnie (Produkcja: Donatan)
środa, 24 lutego 2010
say hello 2 my little friend
Dawno nic nie pisałem. Składa się na to kilka czynników. Przede wszystkim moje lenistwo, ale również brak weny do napisania czegokolwiek, jak i kilka jeszcze innych powodów. Jednak nie po to pisze tą notkę. Fakt krótka będzie, ale mam to gdzieś.
Po tytule można domyślać się wielu rzeczy. Jednak nie, nic zboczonego tutaj nie będzie. Notka będzie dla tych, którzy lubią dobre brudne brzmienie z Houston, oraz dla tych którzy nie znają Geto Boys, a znać powinni. Jednak do rzeczy... Geto Boysów jak już mówiłem znać powinien każdy szanujący się fan rapu zza oceanu. Legendarny squad znany między innymi z płyt "The Foundation" czy "The Resurrection". Trójka charyzmatycznych MC: Scarface, Willie D i... No własnie... Bohater naszej notki Bushwick Bill, czyli mały, wielki człowiek!
Prawdopodobnie jedyny karzeł w rapgrze to nie tylko dzięki niskiemu wzrostowi jedna z najbardziej wyrazistych postaci z Houston. Na świat przyszedł 8 grudnia 1966 roku i jego prawdziwe imię i nazwisko to Richard Shaw. Bushwick jak mało kto potrafi operować głosem i genialnie oddawać klimat wykonywanym przez niego nawijką.
W 1991 roku miał wypadek z bronią w wyniku którego stracił prawe oko. Załamany życiowymi niepowodzeniami będąc pijanym prosił dziewczynę by ta go zastrzeliła. Dziewczyna odmówiła, a ten zagroził, że zrobi coś dziecku. W czasie przepychanki padły strzały, a jeden przebił oko i zatrzymał się w głowie. Bushwick to przeżył jednak, oko musiało zostać zastąpione przez sztuczne. Historię tego wydarzenia Bushwick opowiada w kawałku "Ever So Clear".
Shaw współpracował z wieloma artystami, a byli to między innymi: Dr. Dre, Kurupt, RBX, Lady of Rage, czy Snoop Doggy Dogg. O sławie wypowiada się w prostych słowach:
Sława jest szalona, jednak sława nie jest dla wszystkich. Są ludzie obawiający się o swoją sławę, inni zaś pragną tej sławy, a jeszcze inni nie rozumieją sławy. Tych ostatnich napędza nienawiść. Jednak trzeba pamiętać, że sława nie zawsze jest idealna. Można stracić wszystko.
Według mnie Bushwick Bill to niezwykle niedoceniony gracz. Wszyscy wychwalają Geto Boysów, a szczególnie Scarface'a, pomijając często tego najmniejszego najmniejszego. A przecież Bushwick Bill ma niezwykły talent. Genialne operowanie głosem, nadawanie klimatu, uczucia wyrażane po przez to jak rymuje. W moim odczuciu jest to czołówka jeśli chodzi o mój prywatny ranking... Wystarczy przesłuchać dwa jego popisowe numery spod szyldu Geto Boys by zrozumieć o czym mówię.
Geto Boys - I just wanna die
Geto Boys - Dirty Bitch
niedziela, 21 lutego 2010
dj bless aka sutter kain - august underground / recenzja
Whoop Whoop! Ostatnia notka nie była zbyt treściwa, więc zabrałem się za napisanie kolejnej, mam nadzieje zabierającej trochę więcej czasu na jej przeczytanie. A o czym mogę się rozpisywać długo, nie znając końca? Nie bójcie się, nie o kolejnej gwiazdeczce Disneya. Czas na mocne, hardkorowe uderzenie z Never So Deep, czyli August Underground i solówka DJ Blessa, czy jak kto woli Sutter Kaina.
Tego pana nie muszę przedstawiać. Już swoim image potrafi inspirować, jak i denerwować, odstraszać. Podobnie jest z jego teledyskami, które lekko to ujmując potrafią zebrać na wymioty. No cóż... Taki już Bless jest i tego nie zmienimy. August Underground nową płytą już nie jest, bo pochodzi z roku 2007 jednak dla fanów mocnych rockowych brzmień (czyli mnie) i hardkorowej nawijki (nawet odbiegającej od ideału) to materiał "must have".
Sam Sutter Kain rodzaj "uprawianej" przez siebie muzyki nazwał ghetto metalem i nie trudno jest się z tym zgodzić. Metalowe brzmienia znakomicie urozmaicają brzmienie bitów na tej płycie, a nawijka będąca mieszanką horroru z ulicznym życiem wypada w takim brzmieniu idealnie. Dla wielu może wydać się, że nawijka Kaina jest nudna i szybko się nudzi. Artysta nadrabia to charyzmą i agresją z jaką wypluwa kolejne wersy. To właśnie jedne z jego największych atutów. Nie przejmuje się krytyką, maskując swoją facjatę maską nadal nawija mocne, uderzające wersy.
Płyta na pewno nie jest dla zwykłego słuchacza rapu. Pomijając nawet to, że rap potrafi być brutalny. Sutter Kain to wyższy poziom brutalności. Może nawet momentami śmieszyć, że robi z siebie takiego kozaka, ale nie można odmówić mu wersów, które są na prawdę dosadne, a przestraszyć momentami potrafią. Tego temu Panowi nie zabierzemy. Największą szkodą jest to, że Sutter Kain prawdopodobnie już nie wyda własnego solo, bo skupił się na robieniu bitów. A szkoda, bo na prawdę brakuje mi tak wyrazistej postaci w rapgrze.
Ode mnie dla tej płyty 7 na 10. Czemu tak słabo? Fakt, kilka numerów jak "August Underground", "Cannibal Ferox", czy "Hazballah", a nawet "Requiem for a dream" to na prawdę mocne pozycje, jednak tej płycie brakuje zrównoważenia. Kain przeplata wymienione kawałki ze słabszymi, które niestety, ale mnie tak nie porwały. Płyta jest odrobinę gorsza od Black Sunday w duecie z Donnie Darko, ale nie odmawiam jej niczego. Posłuchać jej lubię, a niska ocena w tym przypadku mówi tylko o tym, że Bless mógł wydać klasyk sam w sobie, jednak się odrobinę nie postarał
tagi chyba:
dj bless,
dj bless aka sutter kain,
recenzja,
sutter kain
mocne uderzenie i oczekiwanie będące wiecznością...
Rok 2010 zapowiada się na prawdę "smacznie" jeśli chodzi o produkcje, które zainteresują mój mało już niestety rozczochrany łeb. Wpadnie kilka Long Playów z Psychopatic Records, w tym Boondox, czy Blaze Ya Dead Homie. Do tego Strange Music, a w szczególności Tech i Krizz zapowiadają bardzo pracowity rok. Tecca wydaje EP-kę Lost Scripts of K.O.D, która jest już gotowa i pozostaje nam tylko czekać na premierę, która ma mieć miejsce 30 marca tego roku. Poniżej okładka:
Po za wydawnictwem Niny spod znaku Strange Music ma wyjść jeszcze nowy album zapowiadany przez Krizza Kaliko. Dokładnie nie wiadomo jeszcze kiedy wyjdzie, jednak możemy oczekiwać go w tym roku. Czekamy również z niecierpliwością.
I najważniejsze, najbardziej oczekiwane i co ważne najbardziej jarające. Wspólna kalibracja Tech N9ne'a i Krizza Kaliko na bardziej rockowym brzmieniu, czyli Kabosh! Oficjalnie zapowiedziano, że album ma wyjść w okolicach października i czekam z wielką niecierpliwością. Swoje genialne rockowe brzmienie obaj panowie pokazali już na Little Pills, więc możemy oczekiwać na prawdę mocnego uderzenia. Dla nie zorientowanych. Little Pills poniżej:
Wielkie jaranko!
Whoop Whoop!
wtorek, 16 lutego 2010
track (płyta) tygodnia #4
Wraz z wszystkimi częściami tracka tygodnia krótko opisywany był jedna piosenka. Jednak w mijającym tygodniu całkowicie w fotel wgniotła mnie produkcja solowego projektu A Jezusowi Kazali Spać, w skrócie znanym jako A.J.K.S. zatytułowana "-168" i to właśnie temu dziełu poświęcona będzie dzisiejsza notka.
Wiadomo, mogłem to wszystko rozdzielić, ale wykazało się moje lenistwo (:P). Więc od początku. A.J.K.S. jest death rapowym projektem założonym w roku 2008 przez niejakiego Wojciecha Kosunia, byłego członka hardcore'owej grupy z Sosnowca Bad Side Of Social Existence. Do dziś tworzy zaś swój inny projekt Energy Level Low. Głównym atutem muzyki tworzonej przez Kosunia jest nawiązanie do psycho rapu wypełnione mocnymi death i blackmetalowymi brzmieniami. Mocne, bezkompromisowe teksty plus często własne gitarowe solówki, a do tego wszystko utrzymane w hiphopowym flow. Twórczość A.J.K.S. to głównie oparte na rebelii, sprzeciwie, buncie i walce teksty będące w pewnym stopniu przykładem antyklerykalizmu.
Wraz z mijającym rokiem odnośnie tej kapeli mogliśmy mieć mieszane uczucia. Z jednej strony dwie bardzo dobre płyty "A mówili, że nie dożyję zimy" oraz "0048666", z drugiej strony informacja o zawieszeniu działalności. Na szczęście pan Wojtek, znany również pod pseudonimem 303 poinformował, że projekt jednak będzie dalej tworzony i zabrał się za tworzenie opisywanego przeze mnie dzieła.
"-168" otwiera bardzo dobre intro. Mieszanka mocnych, ciętych tekstów, plus bardzo dobre brzmienie bitu. Możemy być na prawdę zadowoleni. Po Intro czas na jeden z najmocniejszych atutów tej płyty. "Nigdy nie odwracaj głowy". W moim osobistym odczuciu najlepszy bit obok późniejszego "Niekompatybilnego", pod względem tekstowym również genialnie. I do tego ten śpiewany wątek "Prze-aranżuję życie, zburzę twój status quo..." - zdecydowanie najlepszy moment tej piosenki według mnie. Jedziemy dalej... "Przeddzisiaj" - sample z wywiadu są na prawdę bardzo dobre. Do tego styl nawijania 303. Właśnie takiego go lubię najbardziej. Agresywnie, mocno, dosadnie.
Czwartym kawałkiem na płycie jest "Później czarny czas". Według mnie najsłabszy kawałek na całej płycie, choć poziomem odstaje nieznacznie od na przykład "Nigdy nie odwracaj głowy". Po "Później czarny czas" mamy okazję wysłuchać "22 Na centrum", które jest również mocnym atutem tej płyty. To wkurwienie przemawiające przez 303 na prawdę mobilizuje (przynajmniej w moim przypadku), daje od myślenia i co ważne jara. "Łeb rozwalony, pręt znaleziony, podpalone domy, nagminne porwania" - właśnie dzięki takim tekstom uwielbiam A.J.K.S. I w końcu. Piosenka numer 6 i "Niekompatybilny". Obok "Nigdy nie odwracaj głowy" najlepszy kawałek z genialnym gitarowym brzmieniem i zdecydowanie najbardziej wkurwionym wokalem na całej płycie. Co z tego, że brzmi jak death metal, co z tego, że nie jara zwykłych słuchaczy rapu wychowanych na Peji, czy innym ścierwie. To ideał, któremu nie mam nic do zarzucenia! "Dobrze wiem, że to ostatni dzień, bo nigdy nie było tu dla nas miejsca" - cud, miód, orzeszki... Po chwili odpłynięcia przy "Niekompatybilnym" czas na "3.5.3.". Co mogę powiedzieć o tym kawałku? Nie jest zły, ale genialny również też nie. Ot tak, kolejny kawałek, który utrzymuje wysoki poziom płyty. Podobnie jest z resztą płyty. Te kawałki nie porwały mnie tak jak "Niekompatybilny", czy "Nigdy nie odwracaj głowy", co jednak nie znaczy, że te piosenki są słabe.
Podsumowując: A.J.K.S. wraca w wielkim stylu. Dla wielu na płycie brakowało pierdolnięcia, dla mnie ta płyta to obok A mówili, że nie dożyję zimy najlepsza produkcja pana Kosunia. Przeczuwam, że słuchał tego będę przez długi, na prawdę długi czas, bo takie brzmienie mi się nie nudzi. To zdecydowanie dobra alternatywa na słuchany przeze mnie rap na codzie. Argument by stwierdzić, że w Polsce również można robić hardcore na bardzo wysokim poziomie, bo właśnie to udowadnia A.J.K.S., który z całego serca polecam. Nie tylko najnowszą płytę, ale i całą dyskografię, bo takiego zespołu jak ten na polskiej scenie rapowej nie znajdziemy nigdzie... Ode mnie dla tej płyty mocna dziesiątka, a nawet dziesiątka z plusem...
niedziela, 14 lutego 2010
boondox - krimson creek / recenzja
Jest niedziela, kończy się weekend, zaczynają się (przynajmniej dla mnie ferie). Przez ten czas na pewno będę miał okazję z zapoznaniem się z wieloma nowymi albumami i artystami. Znaczy się wszystko rozpocząłem już od piątku. Pierwszą z feriowych miłości (walentynki, czy jak kto woli WalęWTyłki są w końcu nie?) jest album Krimson Creek Boondoxa.
Samego Boondoxa słuchałem sporadycznie, nigdy dokładnie nie zagłębiając się w jego dyskografię. Jednak nie tak całkiem dawno w końcu zmotywowałem się i zbadałem głębiej jego twórczość. Po przesłuchaniu PumpkinHed wciąż było mi mało. Materiał był oczywiście dobry, ale strasznie krótki. Tak, więc zabrałem się za Krimson Creek, które ani trochę mnie nie zawiódł.
Boondox jest artystą trochę oryginalnym. Nie chodzi mi już o bycie juggalo, ale o to jak łączy stylu wydawałoby się całkowicie nie pasujące do siebie. Jego rap oprócz zabarwienia morderczego mówi o swoim pochodzeniu. A, że Boondox pochodzi z Covington w Georgii w jego muzyce możemy znaleźć nawiązania między innymi do country rocka. I taki właśnie jest Krimson Creek.
Atutów tej płyty jest tyle, że wymienianie ich zajęłoby mi na prawdę dużo czasu. Podkreślę najważniejsze. Głos Boondoxa, który obok Madroxa i Violenta jara mnie najbardziej z całego Psychopatic, śpiewane refreny w wykonaniu samego Boon'a i co ważne okładka. Nie wiem czemu, ale okładka od początku mnie zafascynowała. Świetnie podkreśla pochodzenie Boondoxa i co ważne ma fajny klimat.
Wracając do śpiewanych refrenów. Boondox w tej kwestii ma prawdziwy talent. Nie wiem czy to dlatego, że pochodzi z Georgii, a tam śpiewać potrafi niemal każdy, czy to kwestia wprawy. Bądź co bądź nie ważne jak to opanował, ważne jest to jak mu to wychodzi, a wychodzi znakomicie. "Outlaw", "Cold Cruel World", "Freak bitch", "Inbred Evil", "Death Of A Hater " z Madroxem i "Fear" z Blaze'm Ya Dead Homie i Monoxide'm - to zdecydowanie moje ulubione kawałki z tej płyty.
Podsumowując: płyta może przestraszyć, może poruszyć, może roześmiać. W końcu znalazłem dla siebie album idealny. Fakt, może trochę przeceniam to dzieło, ale mój niewybredny gust stwierdził jednoznacznie: ta płyta zasługuje na 10 od mojej skromnej osoby. Co mi pozostaje? Polecić nie tylko tą płytę, ale i całą twórczość tego rapera i zaprosić do cierpliwego czekania na nowy materiał zatytułowany "South Of Hell".
01. Intro
02. Country Life
03. Untold Unwritten
04. Inbred Evil
05. Freak Bitch (Feat. Violent J)
06. Heathen
07. Walking After Midnight (Feat. Insane Clown Posse)
08. Love Hate
09. Cold Cruel World
10. Straight Outta The Crops
11. Outlaw
12. Path I Walk
13. Trailer Park Creepin (Feat. Violent J)
14. Fear (Feat. Blaze & Monoxide)
15. Death Of A Hater (Feat. Jamie Madrox)
piątek, 12 lutego 2010
project: deadman - self inflicted / recenzja
1. Project: Deadman - The Omen (Intro) (1:12)
2. Project: Deadman - Corporate Lies (3:53)
3. Project: Deadman - The PDM is Coming... (4:21)
4. Project: Deadman - Self Inflicted (4:02)
5. Project: Deadman - Access Denied (with Tech N9ne/King Gordy) (3:49)
6. Project: Deadman - Body Bag (with The Dayton Family) (3:19)
7. Project: Deadman - Brain Dead (3:26)
8. Project: Deadman - Dead Man Walking (4:11)
9. Project: Deadman - Last Breath (2:37)
10. Project: Deadman - Ain't Shit (3:57)
11. Project: Deadman - No Rest for the Wicked (with King Gordy) (3:21)
12. Project: Deadman - Poison (3:07)
13. Project: Deadman - Project Deadman (3:43)
14. Project: Deadman - Day of the Dead (3:00)
15. Project: Deadman - All My Life (3:20)
16. Project: Deadman - Time to Go (3:20)
17. Project: Deadman - Flashback (3:02)
Project: Deadman - duet mc-producent, w którego skład wchodzą Prozak (MC) oraz Mike E. Clark (producent). Fanom wicked shitu obaj panowie są doskonale znani. Jeden to wyśmienity raper reprezentujący Strange Music, drugi to zaś producent, z którego bitów korzystają najwięksi, będący członkiem Psychopatic Records.
Ich wspólne "dziecko", czyli płyta "Self Inflicted" to mocny materiał godny polecenia dla każdego fanatyka chorych klimatów. Nie chodzi tutaj tylko o to spod jakiej on ręki wyszedł, ale o jakość nagrywek i klimat płyty. To na prawdę bardzo dobry klimat, który powinien spokojnie wpaść w ucho każdemu kto choć trochę lubi dobrą nawijkę przy mocniejszych bitach, będących lekko rapcore'owymi brzmieniami.
W moim osobistym odczuciu na płycie jest na prawdę mało słabych punktów. Przesłuchałem płytę raz, miałem ochotę na kolejny. I tak w kółko. Prozak to niesamowity wymiatacz i przypomnę to jeszcze wiele razy. Na pewno przy recenzji "Tales from the sick", która również niebawem pojawi się na blogu. Steven Shippy to nietuzinkowy gracz. Genialne flow, poruszające, jak i brutalne teksty - to jego główne atuty, które ukazał również na projekcie z Clarkiem.
Muszę też wspomnieć o gościach. Choć są to tylko: Tech N9ne, King Gordy oraz Dayton Family na prawdę warto o nich wspomnieć. W moim odczuciu każdy z nich dał płycie dobre brzmienie i podniósł i tak wysoki poziom.
Podsumowując: przesłuchując całą płytę nie zawiodłem się ani trochę. Bardzo dobre brzmienie bitów, świetna nawijka Prozaka i jest kolejna wysoko oceniona przeze mnie płyta. 9 oczywiście dla tej płyty, głównie dlatego, że mam słabość do twórczości Prozaka, lecz nawet mimo tego ocena byłaby wysoka. Po prostu to dobry materiał, który warto sprawdzić...
tagi chyba:
mike e. clark,
project: deadman,
prozak,
recenzja
Subskrybuj:
Posty (Atom)